Wspomnienie
15 Kwietnia 2025
25 marca br odeszła od nas niezapomniana nauczycielka skrzyszowskiej podstawówki Lidia Folwarczny, która na zawsze pozostanie w naszych sercach i wspomnieniach.
Pracę w naszej szkole rozpoczęła w 1961 roku, a w roku 1991 uzyskała zasłużoną emeryturę.
Była bardzo lubianą, szanowaną i wszechstronną nauczycielką. Wszyscy uczniowie, ci młodsi i starsi, pamiętają Ją zawsze uśmiechniętą, życzliwą i serdeczną.
W roku 2018, kiedy Szkoła Podstawowa w Skrzyszowie obchodziła swój jubileusz 80-lecia, Pani Lila tak wspominała początki swojej pracy w Skrzyszowie:
„W 1961 roku ukończyłam 5-letnie Liceum Pedagogiczne o kierunku wychowanie fizyczne w Cieszynie. Po wręczeniu mi skierowania do pracy w powiecie wodzisławskim w połowie sierpnia zgłosiłam się do Inspektoratu Oświaty w Wodzisławiu Śląskim. Moim jedynym marzeniem w tamtym okresie było otrzymanie pracy w szkole, której organem prowadzącym był najbliższy Cieszyn. Pan Inspektor Rogowski poinformował mnie, że nie ma miejsc pracy ani w Godowie, ani w Gołkowicach.
- Może w Skrzyszowie? - zastanowił się. Popatrzył na mnie i mówi: Jest pani taka młoda, tam pani nie wyślę, bo Skrzyszów nie ma najlepszej opinii. Wie pani, tam mieszkają bardzo zadziorni, agresywni ludzie. Często dochodzi do awantur, bójek, a nawet morderstw.
- Nie boję się. Ja przyjechałam tylko na jeden rok - odpowiedziałam.
I tak na własne życzenie otrzymałam pracę w Szkole Podstawowej w Skrzyszowie. Budynek szkoły bardzo mi się spodobał. Szybko zaprzyjaźniłam się też z 10-osobowym Gronem Pedagogicznym. Codzienność jednak mnie przerosła. Mam na myśli zaplecze - brak pomocy naukowych potrzebnych do pracy w czasie zajęć z wychowania fizycznego, brak sali gimnastycznej, a nawet salki zastępczej. Na wąskim korytarzu, gdzie zimą lub w chłodne dni odbywały się lekcje WF-u, było zimno, ponuro, ciasno. Jeden kaflowy piec ogrzewał całe pomieszczenie. Poza tym - jak wiadomo - dzieci na zajęciach WF-u lubią poszaleć, poskakać, głośno dopingować swoim drużynom w czasie różnych gier, zabaw, wyścigów. Nic dziwnego, że co chwilę otwierały się drzwi z klas, gdzie prowadzono lekcje z języka polskiego, matematyki i innych „ważnych” przedmiotów, a nauczyciele szeptali srogo: Będzie tu cicho czy nie?!
Wiosną i wczesną jesienią zajęcia odbywały się na świeżym powietrzu. Była skocznia do skoku w dal, skoku wzwyż, boisko, gdzie można było grać w piłkę ręczną, dwa ognie, a na boisku Gwiazdy Skrzyszów odbywały się biegi i rzuty piłeczką palantową. Od zawsze kochałam sport. Często wspominałam obiekty sportowe bogato wyposażone, jak na ówczesne czasy, w mojej goleszowskiej podstawówce i cieszyńskim liceum. Żal mi ściskał serce, że dzieci z mojej szkoły nie miały nawet namiastki takich luksusów. Ale górki były, dlatego zimą zajęcia odbywały się na śniegu. W miejscu, gdzie obecnie mieści się dom pani Maciejewskiej, zjeżdżaliśmy na sankach i nartach. Jeździliśmy również na łyżwach! Gdzie? Środkiem ulicy 1 Maja. Żadne ryzyko! W latach 60-tych praktycznie nie jeździły samochody - no, może jeden do dwóch na godzinę. Częściej jeździły furmanki.
W roku szkolnym 1962/63 (w drugim roku mojej pracy) przydzielono mi wychowawstwo w klasie II a (rocznik 1954). Zwróciłam uwagę na to, że dziewczynki pięknie śpiewają, mają dobry, muzyczny słuch i lekko, rytmicznie się poruszają. Założyłam 5-osobowy zespół wokalny pod nazwą Katarzynki na wzór zespołu Filipinki. Repertuar obejmował proste, dziecięce piosenki śpiewane na 2 głosy. Hitem Katarzynek była piosenka bardzo wówczas popularna: Zawsze niech będzie słońce śpiewana po polsku i po rosyjsku. Zespół występował nie tylko na terenie Gminy Godów, ale również w Wodzisławiu Śl., Rybniku, Dąbrowie Górniczej, Wiśle i wielu innych miejscowościach.
Pod koniec roku szkolnego 1964/65 w Wodzisławiu Śl. miały odbyć się zawody gimnastyczne składające się z ćwiczeń wolnych, skoku przez kozioł z odbiciem z odskoczni (której nie było) oraz ćwiczeń równoważnych. Ponieważ w Skrzyszowie równoważni nie było, wymyśliłam, że ćwiczenia równoważne wykonamy też na dolnej, węższej części ławeczki, położonej na krzesłach. Tylko jednak ławeczki również nie mieliśmy. Poprosiłam koleżankę z Gołkowic o wypożyczenie mi ławeczki. Zorganizowałam kulig i pojechaliśmy skrótami przez las do Gołkowic po obiecaną ławeczkę. Do Skrzyszowa wróciliśmy późnym wieczorem, a przywiązana do ostatnich sanek ławeczka była w kilku kawałkach.
Następnego dnia zmęczona, zziębnięta zostałam wezwana „na dywanik” do gabinetu kierownika Alojzego Reclika. Padły dość nieprzyjemne słowa typu: naiwna, lekkomyślna, nieodpowiedzialna, itp., ale ławeczka została odkupiona i zwrócona do gołkowickiej szkoły. Naszą zniszczoną pierwszą ławeczkę rodzice pięknie naprawili. Zawody się udały, a dziewczynki - gimnastyczki (rocznik 1952) wróciły szczęśliwie i z dyplomem.
Muszę jeszcze wspomnieć o moim cotygodniowym wyjeździe do Goleszowa. Dziś odległość 45 km pokonuję samochodem w 45 minut. W latach sześćdziesiątych etat nauczyciela wynosił 26 godzin tygodniowo, nie było wolnych sobót. W sobotę lekcje kończyłam około godziny 15.00. Pociąg z Godowa odjeżdżał o godzinie 16.00. W ciągu godziny musiałam pokonać drogę Skrzyszów szkoła - PKP Godów na piechotę oraz kupić bilet, który wypisywała mi pani kasjerka. Dalsza podróż odbywała się pociągiem, który wlókł się niemiłosiernie! I tak: Godów - (przesiadka), Moszczenica - Zebrzydowice (przesiadka), Zebrzydowice - Cieszyn (przesiadka), Cieszyn - Goleszów. Dojechałam szczęśliwie około godziny 20.00. A więc pokonałam w ciągu 5 godzin. Droga powrotna następnego dnia nie była ani o centymetr krótsza, może nawet czasowo dłuższa.
Mimo wszystkich przeciwności losu były to dla mnie najpiękniejsze lata. Pokochałam moich uczniów, zaprzyjaźniłam się z ich rodzicami i zostałam zaakceptowana przez pozostałą część środowiska - w rezultacie z jednego roku zrobiło się 58 lat. Skrzyszów stał się dla mnie moim nowym, kochanym domem, taką moją małą ojczyzną.
A z tą agresywnością i zadziornością mieszkańców Skrzyszowa to nieprawda. Mieszkają tu dobrzy, mądrzy i życzliwi ludzie. No tak - przecież w większości to moi wychowankowie! Jestem z nich bardzo dumna.”1
180 lat Szkoły Podstawowej w Skrzyszowie, red. A. Cudnowska z zespołem, Skrzyszów 2018
Bogusława Grzegoszczyk